Zawsze są przynajmniej trzy. Może być więcej, ale nigdy mniej.
Psotna dziewka, chutliwa matka i groźna, samotna starucha.
Obdarzona pierwotną mocą Trójnia.
Dwadzieścia dwie osoby. Dwadzieścia kobiet, dwóch mężczyzn. Bunia znała ich wszystkich, a z trojgiem wymieniała swego czasu pocałunki i sekrety. Siedmioro uprawiało to, co nazywano czarami. Leczyli, dodawali sił, pomagali w problemach miłosnych i użyczali swych ust cichym szeptom zmarłych. O dwojgu z nich powiedziano by dziś, że byli niespełna rozumu – w rzeczywistości mieli tego rozumu zbyt wiele. Wiele głosów. Wiele myśli. Czy były wśród nich te z diabelskim rodowodem? Trudno było stwierdzić.
Głuchołazy. Małe miasteczko na polsko-czeskim pograniczu. Miejsce, gdzie w siedemnastym wieku wieszano kobiety podejrzane o uprawianie czarów. Większość z nich trafiła na stryczek za nic. Ale były wśród nich także one. Te, które wiedzą. Te, które mogą umrzeć, ale nie odchodzą tak łatwo.
Czy w XXI wieku historia zatoczy koło? Czy te, które mają w sobie moc, będą musiały się zmierzyć z wnukami mężczyzn, którzy próbowali je spalić?